AnimeFans

Witamy na forum o M&A ^_^


#1 2006-04-22 17:54:07

Sete

- chan

Zarejestrowany: 2006-04-21
Posty: 16

Hi-Hato - coś z życia.

Usiadł przy stole, na ławie jakich wiele było "pod Wiśniami". Położył miecz przed sobą, odetchnął głośno gdy zrzucił z siebie jego ciężar. Ciężar miecza? Cięzar przesłania jakie niesie ze sobą i dusz które zabrał ze sobą. Mężczyzna podrapał się po krótkim zaroście. Podniósł spuszczoną głowę. Poprosił o herbatę. Wydobył zza pasa sakiewkę. Przetarł palcem emblemat klanu feniksa, starty przez czas częściowo. Położył monetę na stole i zatknął spowrotem mieszek na jego miejsce. Szepnął "Arigatou", gdy postawio przed nim napój. Uniósł czarkę długmi, zręcznymi palcami i pociagnął niewielki łyk. Gdy opuszczał herbatę na blat spojrzał kątem przymrużonych oczu w bo, na dwóch mężczyzn szepczących coś między sobą nerwowo i co chwilę spoglądających na niego. Spokojnie postawił czarkę, zerknął na miecz, potrząsnął lekko głową. Pomyślał - "znowu to samo" - gdy sają odbił nadlatujący shuriken przecisnął się pod stołem. Szybko stanął na równe nogi opierając przy okazji palec na tsubie. Rzucił okiem na nadbiegającego oprycha z cięzkim tetsubo. Ułożył wygodnie dłoń na rękojeści i skoczył do przodu. Olbrzym krzyknął głośno "Dobrze zjemy za Twój łeb!"...

...Ronin i tak nie słuchał. Znudziły mu się takie odzywki. Miecz był szybszy niż zamiar samuraja by spróbować uspokoić tam tych. Wysoki po chwili rozłożył się na stole przy którym wcześniej siedział wędrowiec. Na ziemię powoli opadły dwa palce. Katana już dawno tkwiła spowrotem schowana w saji. Drobniejszy facet wyciągnął kolejny pocisk i rzucił w stronę tego który pokonał jego kumpla. Ronin usunął się na bok lekko, spojrzał na zabójczy shuriken świszczący mu koło twarzy. Mógł zabić. Nie zabił. Szczęście? Skoczył do przodu, chwycił mocno rękojeść i uderzył prosto w brzuch małego napastnika. Trafiony skręcił sie mocno i upadł na ziemię. Zwymiotował. Między wymiocinami posypały się błagania by go nie zabijał. Ronina już tam nie było. Wyszedł, dopiwszy herbatę i chowając drżące dłonie w połach kimono.

"Panie Hi? Co pan wogóle robi w tych stronach?" "Jestem... poprostu Hi. Co robię? Wędruję." "Czemuś tak mało rozmowny.. hę? Hi?" "Mam swoje powodu, przyjacielu... mam ich wiele, tak samo jak wrogów" ronin uśmiechnał się lekko do młodego Żurawia. "Wrogów? Jak taki człowiek jak Ty może mieć wrogów?" Ronin spojrzał na młodego.. głupiego?.. bushi. " Na mnie czas" Wstał, skierował sie ku drzwiom zajazdu. "Czemu idziesz Hi? Zostań jeszcze, stawiam her..." "Idę, jeszcze wiele kiwatów wiśni zostało do obejrzenia. Może w tym roku znajdę ten.. idealny." Uśmiechnął się kwaśno. Wyszedł.

"Muszę już iść" Ucałował ją, ostatni raz.. na bardzo długi czas. Poczuł smak jej ust i ciała. Na długo nie będzie mógł tego doświadczyć. Dziewczyna kiwnęła głową. Czarodziejka okryła się prześcieradłem i wstała powoli. Zaczęła pomagać się ubierać Roninowi. W ciszy.. w spokoju.. w wymianie tęsknych spojrzeń. "Kiedy wrócisz?" spytała cicho, nieśmiało. "Nie wiem, może jak czasy będą lepsze" Uśmiechnął się lekko, nie wyszło to zbyt wesoło. "Spróbuj wkońcu, może... może wybaczą Ci" Ronin pokręcił przecząco głową. "Nie.. nie wybaczą ani nie uwerzą nigdy. Ty im uwierzyłaś? Nie zabiłem Twego ojca.. przecież.. przecież wiesz" Dziewczyna włożyła na siebie szybko lekką szatę ze wspaniałym haftem ognistego ptaka na plecach. "Więrze Ci" Uśmeichnęła się szczerze "Wróć.." "Kiedy czasy będą lepsze" Kiwnęli oboje głowami. Wyskoczył przez okno na drzewo wiśni. Ześlizgnąłs ię po nim szybko. Nie było już kwiatów. Tego lata, tego roku.. nie znalazł idealnego kwiatu wiśni. Chociaż? Spojrzał w okno w którym stała jego ukochana. Komu taki kwiat potrzebny?

"Wróciłeś" Dziewczyna rzuciał się w ramiona ronina i ucałowała go gorąco, bardzo gorąco. "Nie na długo" uśmiechnął się kwaśno tuląc ją do siebie. "Tak, nie na długo" szepnęła smutno. "Wezmę córkę i.. i idę" "Yhm" Mruknęła, wycierając łzy o kochanka, o ronina, o zabójcę jej ojca! Nie, to nie on, to na pewnmo nie on. Nie ważne co mówią wszyscy z jej rodziny. Ucałowała go znowu starając się zakryć łzy. "Dbaj o nią" "Jakżebym mógł nie dbać?" spytał, szeptem, bolesnym szeptem rozstania. Spojrzeli sobie w oczy. Uśmiechnełi się lekko, ale szczerze. Odsunęłi się powoli od siebie. Ronin podniósł mały tobołek i śpiącą, drobną córeczkę. Miała zeledwie siedem miesięcy. "Do widzenia kochany" Szepnęła ukochana ronina. Mężczyzna zatknął za pas mieszek, kiwnął lekko głową. Spojrzał na dziewczynę.. na kobietę. Musiał już iść, nie potrafił jednak postawić kroku. "Idź! zanim.. zanim Ciebie.. Was! Znajdą" syknęła ze złością i zacięciem. Ronin przestraszył się, kiwnął głową ze zrozumieniem. Wyszedł szybko. Zniknął za rogiem budynku. Dziewczyna patrzyła jak odchodzi, na długo, na bardzo długo, wraz z ich córką. Spuściła głowę. Zamknęła okiennicę. Rzuciła się na posłanie, zatopiła głowę w poduszce. Płakała długo, bardzo długo.

Śmiech rozległ się na sali. "Ronin i dziecko?! Co to za szaleniec?!" Hi-Hato spokojnie usiadł w rogu, wyjął monetę z sakiewki i położył na stole. "Mleko i ryż, ciepłe mleko" Śmiech trwał dalej. Wędrowiec nie podniósł na nikogo wzroku, przytulił delikatnie budzącą się powoli córkę do klatki piersiowej. Syknął cicho gdy mała nieświadomie uderzyła go łapką w starą, nie do końca zagojoną ranę. Śmieli się wciąż. Ronin podziwiał córkę która spokojnie piła mleko cicho siorbiąc. Nigdy nie płakała gdy ich wyśmiewano. Samotnik był z niej dumny, wiedział że będzie silna. Jak matka. Radosne śmiechy ucichły gdy rozległy się cięzkie kroki i brzęk pancerza. Do sali wparował opancerzony bushi. Zbroję miał czerwoną, z emblematami ognistego ptaka. "Hi-Hato?" spytał spod szłomu. "Znalazłem Cię.. a teraz zabiję"

Samuraj wygnaniec zaostrzł patyk. "Dziś dobrez zjem" Zanurzyl stopy w chłodnej wodzie górskiego strumienia. "Ty może spróbujesz rybkę? Hę?" Uśmiechnął się do raczkującej po miękkiej trawie prawie rocznej dziewczynki. "Muszę rozpalić ogień, przygotować Ci mleko, bądź cierpliwa" Ronin schował tanto w rękaw jak zwykle. Podniósł improwizowany oszczep do rzutu.. i długo na pstrąga nie czekał. Ryba była piękna, dorodna, szybko ją przyrządził. Rozpalił ogień.. na jednym ruszcie smażyła się ryba, a bok stał garnuszek z mlekiem. Dziewczynka domagała się posiłku, ciągnęła ojca za kimono. "Już, już" Uśmiechnał się, zwinął kawałek szmatki i stworzył coś w rodzaju smoczka przez która mała zaczęła ciumkać mleko. Sam zacząl zajadać rybę, pierwszy ciepły poisełk od dwóch, trzech dni. Nagle zabolała go rana, kaszlnał głośno aż córka się przestraszyła. Wiedział już że nie są tu sami. Położył powoli dłoń na mieczu "Ya!" krzyknął błyskawicznie wstając i tnąc...  ...kilka chwil później kończył uspakajanie córki. Ucałował ją w czółko, dał do wypicia resztkę mleka w garnuszku. Zabrał wszystko co jego i ruszył szybko dalej z małą na ramieniu. Strumień był czerwony od krwi, krwi kolejnego zabójcy.. to robiło się męczące.. niebezpieczne było zawsze.

"Córka, córka jego i jego ukochanej. nie ma jeszcze imienia. Mówił że nadają małej imię jak znów będą razem, gdy czasy będą lepsze jak to określił." opowiadał starzec w gospodzie "Zawsze gdy go widywano od tamtej wiosy był z córką i tobołkiem. Zawsze" Na tym skończyła się opowieść staruszka, a zakończyło ją głośne uderzeni żelaznej pięści o blat stołu. "Hi-Hato żyje! Na koń!"   ... po chwili pięciu jedźców gnało traktem...


Kiedy słowa są silniejsze od mieczy?! Kiedy miecze są silniejsze od słów!?

Offline

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl